Pani Z Muzeum była bardzo sympatyczną osobą, jedną z najsympatyczniejszych w całym Swołowie. Swołek bardzo ją lubił i często przychodził pomagać jej w pracy, siedząc na jej ramieniu gdy oprowadzała wycieczki lub porządkują eksponaty. Tym razem akurat nie była na żadnej z wystaw, lecz siedziała na składanym krześle przed budynkiem kasy i czytała książkę. Skrzat zbliżył się, a potem wdrapał się po jej nodze na kolana.
– Witaj, Swołku! – przywitała go Pani z Muzeum, odkładając książkę. – Dobrze że jesteś. Jutro przyjeżdża do nas wycieczka ze Słupska i chciałabym, żeby nasze wystawy lśniły jak nigdy. Czy mogłabym cię prosić o wytarcie kurzy z wystaw?
Swołek otworzył usta, by zaprotestować i powiedzieć, że przyszedł szukać swoich rogów, ale po namyśle zrezygnował. Ostatecznie był swołowiańskim skrzatem, miał swoje obowiązki nawet bez rogów. Z westchnieniem wziął od Pani szmatkę i ruszył w kierunku budynków.
Ponad dwie godziny zajęła mu ta praca – był w końcu małym skrzatem. Odwiedził wszystkie wystawy, tę o ciesielstwie i tę o tkactwie, tę o rodach pomorskich i tę o historii Swołowa. Szczególnie podobało mu się zawsze w kącikach dla dzieci, w których można było przez zabawę dowiadywać się wielu ciekawych rzeczy. Zresztą kochał całe to muzeum, było bardzo ciekawe (w końcu opowiadało historię jego wsi), pełne eksponatów i multimedialnych wystaw. Mógł dużo klikać i dotykać, a to lubił najbardziej. Bardzo podobało mu się też to, że wystawy zbudowano w dawnych domach i stodołach, w miejscach, gdzie kiedyś ktoś mieszkał. Podczas pracy kilka razy przystawał i rozmyślał o tym, jak to miejsce wyglądało sto, dwieście lat temu, gdy ani jego, ani Pani Z Muzeum, ani Pana W, ani tych wszystkich turystów jeszcze tu nie było, a za to byli zupełnie inni ludzie.
Wrócił do Pani Z Muzeum, która już nie czytała lecz zajmowała się pracą w kasie.
– Robota wykonana! – zameldował, prostując się dumnie i salutując jak żołnierz. – Wypędziłem cały kurz z wystaw!
– Bardzo ładnie, Swołku – uśmiechnęła się Pani Z Muzeum. – Dziękuję ci za twoją pomoc.
– A teraz… – spytał niepewnie skrzat – czy nie wie pani może, gdzie zgubiłem moje rogi?
– Rogi? – zdziwiła się kobieta. – Ah rzeczywiście, nie masz ich na głowie. Hmm, pomyślmy. Musiałeś je zgubić gdzieś podczas zabawy. Może wczoraj na placu zabaw, bawiąc się z dziećmi? Spróbuj tam poszukać.
– Spróbuję – kiwnął głową skrzat, chociaż to bieganie z miejsca na miejsce zaczynało go już męczyć. – Do zobaczenia!