O tej porze Chata Zielarza była już zamknięta dla turystów, Swołek jednak znał inne wejście. Obszedł budynek aż dotarł do zawsze uchylonego okna. Tu wskoczył na parapet i wślizgnął się do środka.
– Brr! – wzdrygnął się, rozglądając na wszystkie strony. – Nie przepadam za tym miejscem. Jest trochę straszne.
Przerażało go głównie stojące na środku pokoju krzesło otoczone kręgiem z soli. Według dawnych ludowych wierzeń sól miała odpychać lub też więzić wewnątrz kręgu demony i inne potwory. Swołek wiedział, że to bzdura – kiedyś próbował schronić się w tym kręgu przed najstraszniejszym potworem w Swołowie: wielkim rudym kocurem, ale zwierzak bez trudu przeskoczył ponad solą.
Skrzat przeszedł do drugiego pomieszczenia, z którego dobiegały stłumione odgłosy. Tak jak przypuszczał, Kudłacz – jak zwykle zresztą po zamknięciu muzeum – siedział na polowym łóżku pod ścianą i oglądał wyświetlany na dużym monitorze animowany film o chorobach. Swołkowi znudził się on już po dwóch odtworzeniach, na Kudłaczu jednak zrobił tak wielkie wrażenie, że codziennie po południu przychodził obejrzeć go raz czy dwa razy. Teraz też to robił, wgapiając swe wielkie ślepia w ekran, a jego długie, kudłate nogi zwisały z łóżka.
– Hej, Kudłaczu! – zawołał Swołek. Jego przyjaciel potrząsnął głową, jakby wyrwany ze snu i z trudem oderwał oczy od ekranu, by przenieść je na skrzata.
– Witaj, Swołku – odpowiedział swym powolnym, tubalnym głosem. – Przyszedłeś pooglądać razem ze mną? Śmiało, miejsca starczy choćby jeszcze dla dziesięciu.
– Podziękuję – skrzywił się Swołek. – Nie chciałbym ci długo przeszkadzać, ale Pani Sowa powiedziała, że podobno znalazłeś moje rogi. Czy mógłbyś mi je oddać?
– Rogi? – spytał jakby nie rozumiejąc Kudłacz, drapiąc się w głowę.
– Rogi! – krzyknął z rozpaczą skrzat. – Ty swoje masz na miejscu! A ja? Co z moimi?
– Aaa! – Do Kudłacza chyba w końcu dotarło. – Twoje rogi, tak. Rzeczywiście znalazłem je wczoraj wieczorem poza wsią, gdy wybrałem się na spacer. Musisz wiedzieć, Swołku, że świecił taki piękny księżyc, że nie mogłem się oprzeć…
– Rogi – przypomniał zirytowany Swołek.
– Nie przerywaj! – pouczył go Kudłacz. – No więc szedłem polem, a tu z ziemi wystają twoje rogi. Chyba spadły ci z głowy. Chciałem odnieść do Zagrody Inicjatyw Twórczych, ale uznałem że zrobię to następnego dnia no i chyba zapomniałem. Ale mam je tutaj.
Podniósł się ociężale i zeskoczył z łóżka na podłogę. Następnie wyciągnął z kieszeni dwa małe, zakrzywione różki.
– Moje rogi! – ucieszył się Swołek, odbierając je od niego i zakładając na głowę. – Nareszcie znowu je mam i już nie muszę dłużej biegać szukając ich. Mogę znowu być wesołym Swołkiem i bawić się z ludźmi. Ale chwilowo chyba pójdę odpocząć w Zagrodzie Inicjatyw Twórczych, bo zmęczyło mnie to całe chodzenie. Dziękuję ci Kudłaczu! I dziękuję Wam, moi kochani Turyści, za to że byliście razem ze mną i razem ze mną pomagaliście mi szukać. Chodźcie ze mną do Zagrody, tam gdzie zaczęła się nasza historia, a postaram się znaleźć dla Was jakiś drobny upominek za waszą pomoc.